Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 34–42/2020
z 21 maja 2020 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Czego nam brakuje?

Małgorzata Solecka

Paradoks: Polska, biorąc pod uwagę liczbę potwierdzonych przypadków zakażenia na milion mieszkańców, śmiało może aspirować do grupy państw, które z koronawirusem poradziły sobie lepiej niż gorzej. Ba, nawet całkiem dobrze. Ale mimo to, zdaniem ECDC a także organizacji EndCoronavirus, należymy do grupy krajów, w których epidemia daleka jest od wygaśnięcia.



Najpierw była opinia ECDC. Ta unijna instytucja na początku maja umieściła Polskę w grupie pięciu krajów, w których problem koronawirusa się nie zmniejsza. – Tego wyniku zazdroszczą kraje zachodniej Europy – komentował na gorąco wiceminister zdrowia Waldemar Kraska, przypominając, że Polska w UE ma jedne z najlepszych statystyk, jeśli chodzi o liczbę potwierdzonych przypadków oraz zgonów. – Wypłaszczyliśmy krzywą, liczba zachorowań się zmniejsza – mówili nawet urzędnicy Ministerstwa Zdrowia. Dość pechowo, bo dosłownie za chwilę okazało się, że liczba nowych przypadków, w związku z wykrytymi ogniskami na Śląsku, znowu rośnie. – Jesteśmy w balansie między wygaszaniem epidemii a powrotem do trendu wzrostowego – mówił 9 maja minister zdrowia Łukasz Szumowski. Potwierdził tym samym diagnozę międzynarodowych ekspertów z organizacji EndCoronavirus, skupiającej m.in. epidemiologów, analityków i lekarzy klinicystów z całego świata. Celem powołanej pod koniec lutego organizacji jest walka z koronawirusem, opracowanie wytycznych ograniczających zasięg epidemii i jej ostateczne zakończenie.

ECV przejrzała dane na temat trendów rozwoju epidemii koronawirusa w różnych państwach świata. Zwrócono uwagę na liczbę dziennych nowych przypadków zakażeń koronawirusem na przestrzeni czasu, biorąc pod uwagę średnią z dziesięciu dni. Wyniki pozwoliły podzielić kraje świata na trzy grupy. Pierwsza z nich to państwa, które poradziły sobie lub są bliskie sukcesu w walce z pierwszą falą epidemii. To między innymi Chiny, Islandia czy Słowenia, Słowacja, Norwegia, Wietnam czy Korea Południowa oraz Grecja. Tam nie tylko występuje wyraźny trend spadkowy nowych przypadków, ale ich liczba zmierza do zera.

Druga grupa obejmuje państwa, w których wyraźna jest tendencja spadkowa liczby nowych zakażeń – to na przykład Niemcy czy Hiszpania, ale też Włochy, Francja, Czechy, Dania i Portugalia.

Ostatnia grupa to państwa, w których nowych zakażeń wciąż przybywa lub spadek ich liczby jest nieznaczny – Polska znalazła się obok państw takich jak Finlandia, Węgry, Szwecja, Wielka Brytania, Rosja czy USA. Lista jest zresztą znacznie dłuższa, a państwa te – jak zalecają eksperci ECV – muszą konsekwentnie stosować się do zaleceń, które od A do Z zrealizowały kraje pierwszej grupy:

Już pobieżna analiza tych punktów wskazuje, że Polska może mieć obawy dotyczące rozwoju sytuacji: pod względem liczby przeprowadzanych testów w przeliczeniu na milion mieszkańców w połowie maja byliśmy na jednym z ostatnich miejsc w Europie (wyprzedzały nas o kilka długości Niemcy, ale również Litwa, lepiej niż Polska z testowaniem radziły sobie Czechy, Słowacja a nawet Białoruś). Nie za dobrze idzie nam przestrzeganie nakazu zasłaniania ust i nosa w przestrzeni publicznej – wbrew wynikom badań opinii publicznej, z których wynika, że 80 proc. Polaków respektuje nakaz, duża część osób albo wcale nie zasłania twarzy, albo maskę nosi tak, by jedynie mieć alibi (np. na brodzie lub zawieszoną na jednym uchu). Nie mamy też wystarczającej strategii izolowania osób zakażonych – dopiero, gdy na początku maja wybuchły ogniska zakażeń w śląskich kopalniach, wprowadzono odgórną regulację, że zakażeni górnicy nie będą przebywać w rodzinnych domach, a w izolatoriach. Wcześniej jednak wielu górników zdążyło przekazać wirusa w swoich rodzinach, niekiedy nawet kilku osobom.

Dlatego właśnie Polska nie może mówić o zduszeniu epidemii, mimo podjętych stosunkowo szybko decyzji o lockdownie, co zaowocowało – i tu trudno odmówić rządowi sukcesu – małą, na tle innych państw, liczbą zakażonych, a także zgonów z powodu koronawirusa.

Jednak nie można ignorować ewidentnych sygnałów, że do zwycięstwa daleka droga, a oficjalne statystyki bardzo odbiegają od rzeczywistości. W pierwszej dekadzie maja naukowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego ogłosili wyniki badań, z których wynika, że koronawirusem zakaziło się do tej pory 2 proc. populacji Krakowa (badano ochotników, którzy w wywiadzie poprzedzającym badanie potwierdzili brak jakichkolwiek objawów infekcji chorobowej, nawet przeziębienia).

Nawet biorąc poprawkę na fakt, że Kraków to nie cała Polska i w skali kraju bezobjawowych zakażeń w tym samym okresie było odpowiednio mniej, odsetek tych, którzy zakazili się koronawirusem może przekraczać 1 proc. populacji – być może nawet oscylować wokół 1,5 proc. To oznacza z kolei, że tych, którzy przeszli zakażenie i wytworzyli przeciwciała (stan na początek maja!) może być nawet 400 tysięcy. Gdyby Polska nie odstawała tak bardzo pod względem liczby wykonywanych testów od średniej europejskiej, prawdopodobnie potwierdzonych przypadków zakażenia mielibyśmy 9 maja nie 15,5 tysiąca, ale na przykład – 50 tysięcy (duża część osób zakażonych nie znalazłaby się w orbicie testów, ale też liczba zakażonych prawdopodobnie byłaby niższa, dzięki wcześniejszej identyfikacji osób roznoszących wirusa).

Pierwsza fala pandemii – bo raczej nie ma wątpliwości, że będą kolejne – udowodniła jedno: zawsze warto mieć sprawną, dobrze zorganizowaną i odpowiednio finansowaną ochronę zdrowia. Jednak w sytuacji nadzwyczajnej ten atut okazuje się niewystarczający. W sposób oczywisty wiosną 2020 roku z koronawirusem nie poradziły sobie Stany Zjednoczone, kraj o najwyższych nakładach na zdrowie (oczywiście, system ochrony zdrowia w USA trudno uznać za wzorcowy, adekwatny do nakładów, sprawny a już na pewno – sprawiedliwy). Ale pozostając tylko w Europie, widać bardzo wyraźnie, że kraje pozostające przez ostatnich kilkanaście lat w ścisłej czołówce rankingów ochrony zdrowia niekoniecznie najlepiej poradziły sobie z epidemią. Z pierwszej piątki ostatniego EHCI, konsumenckiego indeksu zdrowia, tylko Norwegia znalazła się w grupie krajów, które już, według ECV, wygrały z wirusem. Pozostała czwórka (Szwajcaria, Holandia, Dania i Belgia) są w drugiej grupie – czyli tych, które zmierzają w dobrym kierunku. Gdy weźmiemy pod lupę pierwszą dziesiątkę EHCI, do grupy koronawirusowych zwycięzców dochodzą jeszcze trzy kraje (Austria, Luksemburg i Islandia), ale dwa – Finlandia i Szwecja – zaliczają się do grupy „maruderów” (Szwecja obrała zresztą, jako jedyny z krajów europejskich, strategię budowania odporności stadnej, budzącej kontrowersje nie tylko wśród ekspertów, ale też wśród samych Szwedów).

Z drugiej strony, w grupie prymusów mamy (patrząc wyłącznie na Europę) takie kraje jak Słowacja, Estonia, Chorwacja czy Grecja – które, mówiąc eufemistycznie, nie brylują w rankingach systemów ochrony zdrowia. Zwłaszcza przykład Grecji, w której – choćby ze względu na geograficzną bliskość Włoch, ale również osłabiony kryzysem finansowym system ochrony zdrowia – katastrofa wydawała się nieunikniona, może być inspiracją.

Również peleton „średniaków” daje dużo do myślenia. Są tam kraje, w które koronawirus uderzył najmocniej – Włochy, Hiszpania, Francja – i w których w marcu, w szpitalach, na oddziałach intensywnej terapii, rozgrywały się dramatyczne sceny, a lekarze zmuszeni byli do selekcji chorych i odstępowania od ratowania pacjentów „nierokujących”. We wszystkich tych krajach doszło również – z różnym natężeniem w zależności od regionu – do fali zgonów w ośrodkach dla seniorów, których pensjonariusze zostali pozostawieni na łaskę losu. Są też jednak takie kraje, jak choćby wspomniana Holandia (najlepiej oceniana ochrona zdrowia w rankingu OECD), Szwajcaria, Dania czy Belgia, a także Niemcy (12. miejsce w EHCI 2019). W Niemczech nie udało się opanować fali zakażeń (ponad 2 tysiące przypadków na milion mieszkańców, stan na 9 maja), ale pod względem liczby zgonów (90 na milion mieszkańców) nie ma porównania z Włochami, Hiszpanią, Francją czy Wielką Brytanią. Niemcy, o czym również nie można zapomnieć, nawet w szczycie krajowej epidemii zachowały zdolność (gotowość i wolę) niesienia realnej pomocy zmiażdżonym przez epidemię Francuzom i Włochom, dysponując realnym, a nie tylko deklarowanym, potencjałem łóżek intensywnej terapii przewyższającym krajowe potrzeby.

Ale obok Niemiec do sukcesu zmierzają kraje, których potencjał – ekonomiczny, kadrowy – w ochronie zdrowia jest nieporównywalnie mniejszy. Z naszych sąsiadów – Czesi. Z krajów bardziej odległych, ale mających podobny do naszego „kapitał” – Portugalia. Również fenomen wiosny 2020. Gdy w sąsiedniej Hiszpanii szpitale padały pod naporem ciężkich przypadków COVID-19, to Portugalii, dzięki podjętym odpowiednio wcześnie decyzjom zamykającym stadiony i miejsca użyteczności publicznej, udało się ograniczyć liczbę zakażeń i w efekcie przejść ledwie zmoczoną stopą przez tę falę epidemii.

Drugi ważny wniosek, płynący z ostatnich tygodni i miesięcy: wszystkie elementy, zalecane jako niezbędne do zduszenia epidemii są ważne i do sukcesu trzeba je stosować łącznie. To oznacza, że zalecenie WHO: „test! test! test!” może nie wystarczyć (co nie powinno stanowić alibi dla ograniczania liczby testów!). Najlepszym przykładem są Zjednoczone Emiraty Arabskie, w których liczba przeprowadzonych testów na milion mieszkańców przekroczyła w pierwszej dekadzie maja 120 tysięcy, kraj zaś znajduje się w grupie państw, które jeszcze nie poradziły sobie z epidemią. Patrząc zaś na „zieloną” Grecję i „żółtą” Portugalię – ta ostatnia wykonała do 10 maja ponad 50 tysięcy testów na milion mieszkańców, a Grecja – niespełna 10 tysięcy (Polska – nieco ponad 12 tysięcy).

Jest jeszcze jeden aspekt, którego nie sposób pominąć: życie, mimo pandemii, trwa. Z opublikowanych na początku maja prognoz Komisji Europejskiej wynika, że wszystkie kraje Unii Europejskiej w tym roku wejdą w recesję. Najmniej dotkliwa – zgodnie z tą prognozą – ma być ona w Polsce (ale i tak 4,5 proc. to więcej, niż zakłada w tej chwili rząd). Najgłębsza na południu Europy, zwłaszcza w Grecji, której gospodarka ma się skurczyć o blisko 10 proc. W porównywalny sposób zmniejszą się też gospodarki Włoch i Hiszpanii. To oznacza, że bilans wirusa – i równocześnie ocenę strategii, obranych przez poszczególne kraje – będzie można w sposób odpowiedzialny przeprowadzić najwcześniej za dwa lata. A być może nawet później.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Neonatologia – specjalizacja holistyczna

O specyfice specjalizacji, którą jest neonatologia, z dr n. med. Beatą Pawlus, lekarz kierującą Oddziałem Neonatologii w Szpitalu Specjalistycznym im. Świętej Rodziny w Warszawie oraz konsultant województwa mazowieckiego w dziedzinie neonatologii rozmawia red. Renata Furman.

Prosimy o zmiany

Z Agnieszką Lewonowską-Banach, pielęgniarką, dyrektor Zakładu Aktywności Zawodowej U Pana Cogito Pensjonat i Restauracja w Krakowie; sekretarzem Stowarzyszenia Rodzin Zdrowie Psychiczne; członkinią Rady ds. Zdrowia Psychicznego przy Ministerstwie Zdrowia rozmawia Katarzyna Cichosz.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Wczesny rak piersi to choroba uleczalna

W przeciwieństwie do innych krajów rozwiniętych umieralność z powodu raka piersi w Polsce nie spada, podczas gdy np. w Wielkiej Brytanii zmniejszyła się w stosunku do lat 90. dwukrotnie. – Dlatego tak ważne pozostaje wczesne wykrywanie tego nowotworu i terapie zmniejszające ryzyko nawrotu – podkreślają eksperci.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Leczenie przeciwkrzepliwe u chorych onkologicznych

Ustalenie schematu leczenia przeciwkrzepliwego jest bardzo często zagadnieniem trudnym. Wytyczne dotyczące prewencji powikłań zakrzepowo-zatorowych w przypadku migotania przedsionków czy zasady leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej wydają się jasne, w praktyce jednak, decydując o rozpoczęciu stosowania leków przeciwkrzepliwych, musimy brać pod uwagę szereg dodatkowych czynników. Ostatecznie zawsze chodzi o wyważenie potencjalnych zysków ze skutecznej prewencji/leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej oraz ryzyka powikłań krwotocznych.

Mielofibroza choroba o wielu twarzach

Zwykle chorują na nią osoby powyżej 65. roku życia, ale występuje też u trzydziestolatków. Średni czas przeżycia wynosi 5–10 lat, choć niektórzy żyją nawet dwadzieścia. Ale w agresywnej postaci choroby zaledwie 2–3 lata od postawienia rozpoznania.

Promieniowanie ultrafioletowe

Piękna opalenizna zwykle kojarzy się ze zdrowiem. Czy jest to dobre skojarzenie? Dla wielu tak. To ich przyciągają solaria, by niezależnie od pory roku mogli wyglądać jak po pobycie na nadmorskiej plaży. Opalanie to ekspozycja naszej skóry na promieniowanie ultrafioletowe. Efekty tego oddziaływania na ludzką skórę budzą coraz większy niepokój świata medycznego, a ze zdrowiem niewiele mają wspólnego (...)

Czym są diagnozy pielęgniarskie?

Rozmowa z dr hab. n. o zdr., mgr piel. Aleksandrą Gaworską-Krzemińską, dyrektorem Instytutu Pielęgniarstwa i Położnictwa, prodziekan Wydziału Nauk o Zdrowiu Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, konsultantem wojewódzkim w dziedzinie pielęgniarstwa.

Aplikacje mobilne wyrobem medycznym?

Aplikacje i urządzenia mobilne są coraz szerzej wykorzystywane przez branżę medyczną jako ułatwienie dla pacjentów, ale przede wszystkim wsparcie procesów diagnostycznych i terapeutycznych. W określonych przypadkach takie urządzenia mobilne mogą być zakwalifikowane jako wyroby medyczne, co spowoduje, że będą musiały spełniać szereg wymogów. Za wyrób medyczny może być uznane również samo oprogramowanie, które wprowadzane jest do obrotu samodzielnie, czyli nie jest częścią jakiegokolwiek urządzenia (tzw. stand-alone software).

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.




bot